top of page
Agnieszka Wojciechowska

Z wizytą u agresywnego psa czyli BHP behawiorysty

Dojechałam na wizytę do agresywnego psa, który z informacji podanych przez telefon, ugryzł już dość poważnie kilkanaście osób. Przed domem dzwonię i proszę o założenie kagańca. Zdarza się, że ludzie zmieszani mówią coś w stylu: “Pani to chyba ma małe doświadczenie? No bo jak chce pani ocenić zachowanie psa, w kagańcu?”



Od dawna nie wchodzę pierwsza na konsultację tylko proszę ludzi o wyjście przed dom. Przy okazji oceniam psa i jego zachowanie na swoim terenie. Nie każdy to rozumie i czasem spotykam się z uśmieszkami pod nosem. Bo jak to "Pani się boi?" Są momenty w mojej pracy, kiedy zadaję sobie pytanie, czy warto było tyle się uczyć? Z drugiej strony staram się zrozumieć tych ludzi. Dzisiaj jesteśmy wręcz bombardowani sprzecznymi komunikatami i trudno jest zwykłemu człowiekowi zweryfikować informacje i porady.


Pamiętam, że w pierwszych latach pracy w zawodzie, byłam bardzo dumna z tego jak dobrze znam psi język. Uważałam, że przekłada się to na brak pogryzień. Wtedy dałabym sobie uciąć rękę za moje umiejętności czytania czworonogów. Tylko że wtedy nie pracowałam z agresją skierowaną do człowieka. Nie miałam wiedzy co robić, bo tego nie uczą na kursach ani na studiach. Nie odwiedzałam takich psów w domach, jak robię to dziś i w zasadzie temat psów agresywnych znałam tylko od strony relacji pies - pies a to niestety nie jest to samo.

Dziś myślę zupełnie inaczej. Owszem znajomość psiego języka bardzo pomaga ale są czynniki zewnętrzne, na które choćbyśmy bardzo chcieli, nie mamy najmniejszego wpływu i o tym będzie ten tekst.


Chcieliśmy, żeby Pani zobaczyła


Wchodząc do domu, w którym mieszka pies, wchodzimy na jego terytorium. To zupełnie inna sytuacja, niż na placu treningowym czy u lekarza weterynarii. Tam zwierzęta nie są u siebie. Wchodzą do miejsca, gdzie jest sporo zapachów innych psów i nie tylko psów. Nawet bardzo agresywny pies w nowym miejscu nie zachowuje się tak pewnie jakby był w domu. To powoduje mniejszą pewność siebie. Dodatkowo place szkoleniowe to tereny otwarte a jak wiadomo w przestrzeni otwartej wszystkie psy zachowują się dużo spokojniej. 


W domu jest inaczej. To ja jestem gościem i to ja wchodzę i przynoszę zapachy obcych psów co nie zawsze podoba się agresywnym czworonogom. Dodatkowo, po dźwięku domofonu jest moment dużego pobudzenia a powitanie następuje zazwyczaj w drzwiach i wąskim korytarzu. Tymczasem zdarza się że osoby, które nas proszą o pomoc, otwierają drzwi i wypuszczają na nas psa. Chcą, żebyśmy na żywo zobaczyli ich psa “w problematycznym dla nich zachowaniu”. Wierzą, że bez tego nie będziemy w stanie właściwie ocenić jego zachowania. Zdarzyło mi się spokojnie zwrócić uwagę opiekunom, że nie powinni wypuszczać z mieszkania psa prosto na przychodzących gości. Usłyszałam, że nigdy tak nie robią. Tylko dzisiaj, chcieli żebym zobaczyła jak to wygląda”. Ludzie czasem mają nas za takich “Cezarów Millanów”, którzy w progu drzwi złapią atakującego psa za kark i spacyfikują, swoim magicznym kszy, kszy i pies będzie już naprawiony. To tak kochani nie działa.


Terytorializm psów - ja jestem gościem


Chyba każdy spotkał się z psem, który informuje głośnym szczekaniem o zbliżających się gościach lub wręcz obszczekuje intruzów. Ta cecha uwydatnia się w okresie dojrzewania. Może ale nie musi. Zależy od bardzo wielu czynników, m. in.: rasy, wczesnej socjalizacji, częstotliwości obcowania z ludźmi, samczości czy sterylizacji suk. Nawet ogromny wkład w przygotowanie szczeniaka, wszystkie zabiegi przygotowujące nie dają gwarancji że w psie nie odezwie się cecha terytorializmu. 

Pies terytorialny, nie lubiący obcych, na swoim własnym terenie od drzwi mówi nam: “Wypad z mojego domu!”. Wchodzenie do psów terytorialnych, mających problem z agresją na jeszcze innym tle może nieść za sobą zagrożenie. W naszym zawodzie kiedy wiemy, że przyjechaliśmy do psa z problemem agresji nie wolno bagatelizować tego czynnika.


Zapach behawiorysty


Psy wiedzą, że nie jesteśmy zwykłym gościem. Wchodząc na konsultacje wnosimy na sobie zapachy. Zapachy innych psów, przed czym przestrzegam bardzo i radzę starannie dobierać wizyty psów po sobie. Ja nauczona doświadczeniem nie łączę już wizyt bezpośrednio po sobie ale i tak mam na sobie zapach swojego psa. Jest na mnie, na kurtce, na torbie i chcąc nie chcąc wnoszę go na sobie na wizytę. Moja sunia jest samcza i bardzo pewna siebie. Sunie o podobnym charakterze na wizytach nie witają mnie z otwartymi ramionami. W większości dają mi do zrozumienia, że nie jestem fajnym gościem, bo przyniosłam na sobie do ich świątyni zapach obcej suki. I mówią mi o tym od samych drzwi.


Lęk - kto się boi podczas wizyty?


Pewnie zastanawiasz się o czyim lęku będę pisać? Po kolei. Czasem boję się sama, zwłaszcza kiedy jestem u dużych ras, które mnie kiedyś w przeszłości pogryzły. Zawsze mam wtedy sprawdzoną metodę, która ratuje mnie w takich sytuacjach ale zdradzam ją tylko na superwizji. Psy zawsze wiedzą kiedy człowiek się boi. Możemy oszukać człowieka ale psa nie jesteśmy w stanie. Nasz zapach informuje psa o tym. Możemy mu jedynie przekazać, że nie chcemy konfrontacji.

Wizyta bywa też stresująca dla opiekunów czworonogów. Nie musi to być paraliżujący lęk, wystarczy lekkie zmieszanie oraz całodzienne napięcie towarzyszące oczekiwaniu na spotkanie. Dla zwierząt to bardzo dużo informacji. Wtedy, w kulminacyjnym momencie - mojego wejścia, czworonogi najczęściej kojarzą moje pojawienie się ze źródłem stresu właściciela. 


Opiekunowie często boją się czegoś w rodzaju oceny (spokojnie, nie oceniam Was). Samo pojawienie się w domu kogoś, kto w pewnym sensie trochę “zajrzy do środka” może być stresujące. Psy czują to spięcie i pokazują swoim zachowaniem, szczególnie te które są mocno zżyte z opiekunami. 


Geny


Są rasy i psy które nie akceptują ludzi spoza rodzinnego grona. Zazwyczaj bardzo mocno związane z opiekunami i najbliższą rodziną, gości witają z dużą dozą nieufności. Takie psy potrafią w subtelny sposób dać mi do zrozumienia, że nas pilnują na przykład zachodząc nam drogę lub siadając i patrząc prowokacyjnie w oczy. To również ma znaczenie przy wchodzeniu na wizytę. Dlatego kiedy wchodzę do owczarka środkowo azjatyckiego czy teriera rosyjskiego jeśli słyszę przez domofon: "proszę wejść na posesję, furtka jest otwarta" odmawiam.


Kiedyś wprowadziłam do swojej oferty wizyty u psów agresywnych płatne x2. Dziś widząc takie ogłoszenia wiem jak bardzo są naiwne. 90 procent ludzi nie przyzna się do problemu agresji, bo po co ma przepłacać? Nie ma sensu dzielić psów dla własnego bezpieczeństwa. Pogryzienia w naszej pracy zdarzają się. Z czasem uczymy się je minimalizować ale pamiętajcie, nie jest to ryzyko zawodowe wpisane w cenę konsultacji jak myśli część ludzi.


Agnieszka Wojciechowska

Bình luận


bottom of page